Skocz do zawartości

Nasza strona utrzymywana jest wyłącznie z reklam. Dlatego prosimy o wyłącznie AdBlocka w przeglądarce podczas korzystania z witryny https://megane.com.pl

Sklep z częściami do Renault - sprawdź iParts.pl

Humor


DrNO

Rekomendowane odpowiedzi

No dobra, a teraz cos o naszym słodkim dzieciństwie z minionej epoki :)

 

"Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo w malym miasteczku . Byliśmy wychowywani w sposób, który

psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.

Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.

My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej

niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią

nasze szalone lata 80.:

 

 

Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić

się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się

gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego

dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze

strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ

(Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).

 

Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili

się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli

zaczniemy się uczyć od zerówki.

Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie

sprawdzał czy się spociliśmy.

 

Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą

służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu

nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u

nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała

zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za

raczenie dzieci spirytusem.

 

Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy

jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała

się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś

tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce

był nagradzany paskiem.

 

Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał

nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o

zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem

wypijali wieczorem piwo-jak zwykle.

 

Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już

znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już

szkołę, to nie muszą do niej wracać.

 

Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas

dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie

potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć.

 

Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze

przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub

płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się

trochę baliśmy. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze.

 

Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny

pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.

 

Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję

(wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie

skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą

dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych.

 

Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku.

Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie

trafiał do poprawczaka.

 

W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice

szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na

dworze i tak szliśmy grzecznie spać.

 

Pies łaził z nami-bez smyczy i kagańca. Srał gdzie

chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.

 

Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od presy" i poszliśmy z

nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec

powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność

psu, na zawsze.

 

Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co

to są choroby odzwierzęce.

 

Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do

wiatru, żeby się nie osikać lub "tam" nie zaziębić. Każdy dzieciak

to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk.

 

Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z

laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się

jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy.

 

Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry.

A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić.

 

Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem

się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z

daleka od fajki dziadka.

 

Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam

sąsiad. Ojciec postawił mu piwo.

 

Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą.

Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć

kilometrów.

 

Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść

lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.

 

Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie

musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni

maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.

 

Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata,

zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.

 

Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i

sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.

 

Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt

nam nie liczył kalorii.

 

Żuliśmy wszyscy jedną gumę, na zmianę, przez tydzień.

Nikt się nie brzydził.

 

Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze

strugi. Nikt nie umarł.

 

Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami.

Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.

 

Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na

powitanie-bez beczenia i wycierania ust rękawem.

 

Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od

zabawy mieliśmy siebie nawzajem.

 

Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić,

musieliśmy sobie dawać radę sami.

 

Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy

takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.

 

Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi

przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie

przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców.

 

Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy

skończyli

studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i

wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się

zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej

ucywilizowani.

 

My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze

nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy

dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek,

żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.

A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

 

 

--

fajnie powspominac....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opis imprezy w wydaniu kochającej żony:

 

"Wczoraj wybrałam sie na imprezę z moimi koleżankami. Powiedziałam mojemu mężowi, ze wrócę o północy. "Obiecuję ci kochanie, nie wrócę ani minuty później"- powiedziałam i wybyłam. Ale impreza była cudowna! Drinki, balety, znów drinki, znów balety i jeszcze więcej drinków..., było tak fajnie, ze zapomniałam o godzinie.. Kiedy wróciłam do domu była 3 nad ranem. Wchodzę do domu, po cichutku otwierając drzwi, a tu słyszę tą wściekłą kukułkę w zegarze jak zakukała 3 razy. Kiedy się zorientowałam, ze mój mąż się obudzi przy tym kukaniu, dokończyłam sama kukać jeszcze 9 razy...

Byłam z siebie bardzo dumna i zadowolona, ze chociaż pijana w cztery dupy, nagle taki dobry pomysł przyszedł mi do głowy - po prostu uniknęłam awantury z mężem... Szybciutko położyłam się do łóżka, myśląc jaka to ja jestem inteligentna!

 

Ha! Rano, podczas śniadania, mąż zapytał o której wróciłam z imprezy, więc mu powiedziałam, ze o samiutkiej północy, tak jak mu obiecałam. On od razu nic nie powiedział, nawet nie wyglądał na podejrzliwego. "Och, jak dobrze, jestem uratowana..." - pomyślałam i prawie otarłam pot z czoła.

Mój mąż, po chwili, spojrzał na mnie serio, mówiąc: "Wiesz, musimy zmienić ten nasz zegar z kukułką". Zbladłam ze strachu, ale pytam pokornym głosem: "Taaaak. A dlaczego, kochanie?" A on na to: Widzisz, dziś w nocy, kukułka zakukała 3 razy, potem - nie wiem jak to zrobiła - krzyknęła "O [ciach]!", znów zakukała 4 razy, zwymiotowała w korytarzu, zakukała jeszcze 3 razy i padła na podłogę ze śmiechu. Kuknęła jeszcze raz, stanęła na kota i rozwaliła stolik w salonie. A potem, powaliła się koło mnie i kukając ostatni raz - puściła se głośnego bąka i szybko zaczęła chrapać... "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest specyficzny rodzaj humoru. Film pochodzi ze strony ze specyficznymi komiksami:

http://www.pbfcomics.com/?cid=PBF118-Missing_Grandfather.jpg

Osobiście uważam to jest lepsze niż filmy w stylu "ale urwał" lub nagranie typa bez szyi, który pije Power Blasta albo Rokiet Fjuel :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy. Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.

- I co?! Co z nią, panie doktorze.

- Cóż... Żyje. I to jest dobra wiadomość.

Ale są i złe: żona, niestety będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: 25 tys. złotych.

- Oczywiście, oczywiście - na to mąż.

- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt ok. 5 tys. miesięcznie.

-Tak, tak... - kiwa głową mąż.

-Konieczne będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje. Koszt sanatorium - 10 tysięcy...

- Boże...

- Tak mi przykro...To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki..

- Ile? - blednie mąż.

- Miesięcznie 12 - 15 tysięcy złotych.

- Jezuu...

- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za 10 zł za godzinę...

Cisza.

Mąż chowa twarz w dłoniach.

Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:

- Żartowałem! Ona nie żyje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Nasza strona utrzymywana jest wyłącznie z reklam. Dlatego prosimy o wyłącznie AdBlocka w przeglądarce podczas korzystania z witryny https://megane.com.pl .

Tak, AdBlock został przeze mnie wyłączony!