Skocz do zawartości

Nasza strona utrzymywana jest wyłącznie z reklam. Dlatego prosimy o wyłącznie AdBlocka w przeglądarce podczas korzystania z witryny https://megane.com.pl

Sklep z częściami do Renault - sprawdź iParts.pl

Naprawa na trasie


chrzan49

Rekomendowane odpowiedzi

Koledzy.Otwieram nowy temacik.Pochwalcie sie Waszymi dokonaniami z napraw w drodze.Laweta i serwis się nie liczą!!!!Naprawa musi być wykonana samemu przy pomocy zupełnej prowizorki typu pończocha,spinacz ,kawałek drutu .Mam nieco za kółkiem przesiedziane i sporo autek zaliczyłem.W kilku udało mi się"naprawić na tyle skutecznie ,że wcale nie spieszyło mi się do poprawek.

Opowieść o VW 1600 TL.

Mój kolega posiadał taki wynalazek w latach 80-ych.Silnik boxer chłodzony powietrzem z tyłu.Podwieszany na belce .Jechałem za nim po wyboistej drodze powoli a tu patrzę a tłumiki wloka się po drodze jak jamnikowi i auto stoi.Ten VW miał poprzecznie montowany tłumik a pod tylnym zderzakiem był rodzaj blaszanego "płotka".Kolega wychodzi i stwierdza,że mu biegi nie wchodzą i silnik zgasł.Nad silnikiem był bagażnik z otwieraną podłogą umożliwiająca dostęp serwisowy do silnika.Obejrzeliśmy "trupa" i okazało się że przegniły "uszy" mocujace końce belki do tylnych podłużnic .Motor na glebie.Mogiła.Miałem szczęśliwie w samochodzie rurki wodociągowe 3/4 cala przycięte na około 1 m.Po podniesieniu silnika lewarkiem hydraulicznym końce belki weszły w szczątki uchwytów,rurkę przełożyliśmy po skosie w bagażniku a z pobliskiego ogrodzenia siatką ,wyciągnęliśmy kawałki drutu i dowiązaliśmy silnik poprzez kolektory ssące do rury.Krótki odcinek testowy i do domu powoli.Następnego dnia dzwonię a tu mój "madry" koleś pojechał sobie na ryby!!!Tak "zreperowanym" autem zrobił 2 (dwie ) wyprawy przemytnicze zimą do Rumuni przez Ukrainę i Karpaty oraz podróż do Karlsruhe.Jak później opowiadał, na autostradzie to i 140 przekraczał.Trzeba nie mieć wyobraźni ale ogrom szczęścia.Fachowa naprawa była po 4 miesiącach.

Pozdrawiam

PS Tytuł Scenic nieco kulawy ale system tego wymaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może podciągnę temat, tym bardziej że to co chcę opisać to przygoda na trasie właśnie moim sceniolem , w ubiegłe wakacje. Wspominałem już o tym trochę w tym temacie: http://megane.com.pl/viewtopic.php?p=69897...ighlight=#69897

Więc wracając z wakacji w Niemczech, jakieś 200km od Dusseldorfu a 850 km do Rybnika, w górzystej okolicy, (nawet miejscowości nie zapamiętałem) na A2 usłyszałem szybsze klikanie przekaźnika od lewego kierunkowskazu. Pomyślałem że przepaliła się żarówka, miałem nadzieję że nie tylna bo bagażnik pełny, zamykany w 2 osoby. Pierwszy parking i postój. Pierwsza rzecz sprawdzamy które światło. Żarówki rezerwowe oczywiście posiadam w schowku pod fotelem czyli to nie problem. Idę do tyłu kierunek miga, boczny lewy, miga, czyli lewy przód. Idę przed auto i szok, z błotnika wystają 2 urwane przewody a po kierunku i cokole na żarówkę ani śladu. Teraz dopiero mi się przypomniało że kilka kilometrów wcześniej jakiś Niemiec Astrą trąbił jak mnie wyprzedzał. Widocznie widział jak Sceniol się rozsypuje. <ok> były w tym miejscu składania płyt na jakimś wiadukcie, tąpnęło kilkakrotnie resztę zrobiła prędkość.

No czyli jest problem. Nagle widzę podjeżdża Pomoc Drogowa i to nie ADAC ale polska na wrocławskich blachach. Trochę śmiesznie to wyszło bo w rozmowie doceniłem działanie polskiej pomocy, jednak okazało się, że to przypadek. Gość przyjechał po Colta, który stał obok na parkingu z przestawionym rozrządem. Poradził mi tak jechać do Polski i liczyć na szczęście. Niestety nie ze mną te numery Bruner znam swoje łaciate szczęście w takich przypadkach.

Krótka chwila zastanowienia przeglądniecie tego co w autku w schowku i jest pomysł. ^^

Mam lampkę przenośna z pozwijanym w środku kablem, żarówka W5W czyli taka jak w bocznych migaczach, jest blenda jest obudowa, mam taśmę klejącą izolacyjną, mam scyzoryk i małe kleszcze. Mc Gaywer by z tego laser potrafił zrobić <ok>

No to wymieniam żaróweczkę na pomarańczową (jest w zapasowym zestawie) odcinam wtyk do gniazda zapalniczki z kabelka i obrabiam przewody. Teraz taśmą oklejam lampkę we wnęce błotnika tak by świeciła do przodu. Podłączam przewody to tych oryginalnych i BINGO- świeci. No ale jeszcze pozostaje dziura w błotniku i będze świszczało podczas jazdy. I tu pomógł przypadek. Nieopodal jest kosz na smieci, przeładowany na maxa, aż nieprawdopodobne że to w Niemczech. Obok niego stoi pusta butelka 5l. po wodzie mineralnej. (nasi tu byli) ^^ Drobna przymiarka, scyzoryk w ruch i butelka rozcięta. Wyrzeźbiony kawałek plastiku dopasowany do błotnika i przyklejony taśmą robi za prowizoryczny klosz. Cała operacja trwała około godziny, na następnym parkingu sprawdzenie jak to się trzyma i bezproblemowy dojazd do domu. Nawet na drugi dzień z tym kierunkiem pojechałem zakupić nowe oryginalne.

Jako ciekawostkę powiem jeszcze, że kilkanaście kilometrów na terenie wschodnich landów jechałem za radiowozem niemieckiej policji autostradowej. Zmieniałem pasy ruchu tak jak oni to i musieli widzieć że kierunku używam, a nie podpadło, że dorabiany. ^^

Od tego czasu jestem przekonany, ze taki uniwersalny zestaw naprawczy jak taśma, scyzoryk, śrubokręt, TORX-y i kleszczyki musi w aucie być stale.

Fotki z operacji "Pseudo HELLA"

8a029e7f9ad4a80e00165e56c0522bd5.jpg

7bfd778e0a6cfe96fda27a00ae40458d.jpg

8ee582f48bbb056159f21a40617cfa56.jpg

842188787ec033b2a535d468891f66fc.jpg

fcaeb7aadaf7505f6d28b95a03885711.jpg

9f3ab20a4f7beb9daec52115bd5d0d8f.jpg

322b5f407128587a7c5357dd16dee9de.jpg

9455eb32abb3dbd6a0d90c7ef917f910.jpg

f7b89caaaa54887fcdee8b52573ab104.jpg

a7e456680905cf9ff5d510a735104099.jpg

Link do już zamieszczonych fotek w albumie http://megane.com.pl/album_personal.php?us...SC&start=12

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja powiem tak, jest 1985 wracamy z wczasów w Grecji. Przejechawszy granicę Bułgarsko Jugosłowiańską (jeszcze wtedy obecnie Macedonia) dochodzi naszych uszu niesamowity szum i pisk, nie ma się gdzie zatrzymać. Tak dojeżdżamy do pierwszej większej miejscowości za granica. Stajemy na parkingu. Ojciec w pierwszej kolejności sprawdza silnik, sprzęgło, skrzynię biegów, ale wszystko jest OK. Ruszamy kawałek i znowu pisk. Pozostaje krzyżak na wale głównym, ewentualnie dyfer. Auto w górę i kręcimy silnikiem. Wyje nie dyfer ale lewe łożysko na pól osi. Co tu zrobić? Do Polski jakby nie liczyć jest ok 1000km. Oczywiście zaraz pojawiają się miejscowi z pytaniem czy nie mamy czegoś na sprzedaż. Coś tam przy okazji zmienia właściciela za marki i dolary ale niewiele tego jest bo generalnie nigdy nie jeździliśmy w celach handlowych. Rozmawiamy z nimi czy nie znają jakiegoś warsztatu. Znają i pomogą, podwiozą i przywiozą z powrotem. Szybka decyzja, ojciec siada z Jugolem i jadą. Po 3 godzinach wraca. Jest warsztat, który akurat ma wymagane części ale nie zrobi tego bo jest piątek wieczór, w poniedziałek ma zamknięte bo coś tam ma ważnego do załatwienia. Nie ma natomiast problemu, może sprzedać części. Koszt 150 DM. Przypomnę, że ty tym czasie była to równowartość 3-4 miesięcznych zarobków. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że w Polsce, w garażu na półce leża sobie i łożyska, i pierścienie ma co najmniej dwie wymiany na obie półosie. Decyzja - jedziemy dalej, ale ponieważ jest już wieczór zostajemy do rana. Rano ruszamy dalej, jedziemy 70-90 km/h starając się jechać równo bez przyspieszania i hamowania. Po kilku setkach km szum i piski ustają.

No to decydujemy się, ze nie jedziemy prosto do domu tylko przez Debreczyn, Użgorod. Lwów, Rzeszów. Czyli na około <ok> . W okolicach Debreczyna spotykamy Polaków w F125, wracają z Turcji z wyjazdu handlowego. W samochodzie dwójka dzieci 2-letnie i 6-miesięczny bobas. Facet zatrzymuje wszystkich Polaków i pyta czy nie maja czasem krzyżaka do wału napędowego? :-P Jedzie tak od połowy Bułgarii, przez Rumunię i nikt nie ma :-/ . Ojciec chwilę grzebie w bagażniku i wyciąga krzyżak. Jakoś się dogadują co do ceny. Podnoszą auto na lewarkach i wymieniają krzyżak. ;-).

Po przyjeździe do domu auto do garażu i wyjmujemy półoś. Okazuje się, ze łożysko wytarło półoś zmieniając jej średnicę o ok 2-3 mm. Ciekawe, że nic więcej się nie stało.

Wymontowaną półoś oddajemy do napawania i szlifowania. Po 3-4 dniach zakładamy nowe łożysko. Zrobiło jeszcze ze 100-150 kkm, w 1997 r auto sprzedałem na złom, właściwie miałem taki zamiar ale facet upał się żeby mu go sprzedać, a nie złomować.

Samochodem była Fiat 124, oryginalny włoski z 1968 r. W mojej rodzinie był od 1972, w tym czasie przejechał jakieś 400-500 kkm, oczywiście po drodze były chyba 3 remonty silnika, ale generalnie auto nigdy nie zawiodło.

Pamiętam, że kiedyś rzeczywiście zamiast paska były założone rajstopy mamy :-P, stało się to w nocy jakieś 100-150 km od domu. Co ciekawe pasek pasował od jakiejś pralki :-P.

Młodzi nie pamiętają, ale kiedyś był naprawdę problem z dostępem do części, a niektóre były niesamowicie drogie. Po za tym, auto było "zachodnie" więc niektóre części oryginalne były jedynie za dolary, a w tym czasie 30-40 dolarów to był średni miesięczny zarobek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś 20 lat temu w drodze do Austrii zaczęły mi padac bezpieczniki w polonezie.Srodek nocy ja gdzies w Czechach,zero wycieraczek(padał deszcz) świateł itp.Oczywiście nie mogłem znależć zapasowych w bagażniku naładowanym pod dach.

Ale poszedłem po rozum do głowy,drobnymi pieniążkami zastąpiłem bezpieczniki.

Jaki to był model tych bezpieczników?Pamięta ktoś?Teraz sie juz ich nie stosuje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W latach 60-ych (końcówka) w Bułgarii gościowi tzw prywatna inicjatywa praktycznie upaliło środkowy tłok w Syrence.Nie pytajcie jak ale pozostały strzępy.W teczce z narzędziami miał buchwel(kto wie co to jest?) i Hermetik(kto pamięta?).Silnik rozebraliśmy.Korbowód obcięto cudem bo buchwel wyłysiał.Zaślepiono dolot do cylindra blaszka z puszki po sardynach i wio.Spoko powrócił na ojczyzny łono.Polak przecież potrafi.Praca trwała 2 dni a ile winka z bazarku wypiliśmy to słowo ludzkie za ubogie.Se ne vrati.Aha -Pliski też.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seat Toledo

Miejsce Autostrada A2

czas - totalna ulewa

Wracając z Poznania zaraz za bramkami urwało się niebo a w Toledo padły wycieraczki. Tzn. podnosiły się ale już nie wracały. Po krótkim namyśle pozbawiłem córkę sznurówek (+moje też) Sznurówki przez okna do wycieraczek, drugi koniec żona i jedziemy. Po paru kilometrach przestały się podnosić. To drugi koniec przywiązałem sobie do nadgarstka i przy otwartych oknach dojechaliśmy do Łowicza gdzie przestało padać. Wadą tego rozwiązania było to że byliśmy delikatnie mokrzy przez uchylone okna, a mój nadgarstek przybrał mocno czerwony kolor. Ale dojechaliśmy. Przyczyną były oczywiście wyrobione kółka zębate w silniczku wycieraczek - silnik do wymiany.

Ja nie wiem że wycieraczki zawsze psują się podczas deszczu .................<ok>)))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz mi się przypomniało. Przełom lat 70/80 Rumunia, my wracamy z Bułgarii. Na trasie dochodzimy zestaw; F126p, przyczepa, F126p(na bułgarskich blachach) na holu <ok> . Jadą tak z Bułgarii, komunikacja gestami przez otwarte okno opanowana do perfekcji. Jadą do Bielska-Białej, przez Rumunię dzisiejszą Ukrainę i dalej Rzeszów, Przemyśl.

Maluchach dwaj bracia, jeden z nich ożenił się z Bułgarką (jej maluch). Po weselu zrobili remont silnika, ale bidule odwrotnie włożyli korbowody, w efekcie kilkadziesiąt km za Ruse już na terenie Rumunii, silnik stanął. Szybka "inspekcja" jeden korbowód skrzywiony, urwany tłok na drugim cylindrze. Decyzja - jedziemy do Polski i tak żeśmy ich zastali gdzieś W połowie Rumunii. Przyczepę przyczepiliśmy do naszego auta i w drogę. Mniej więcej 80-90 km/h :-P. Panowie opanowali jazdę na holu do perfekcji <ok> .

 

Rzeczywiście coś jest z tymi wycieraczkami, w swoich podróżach kilka razy trafiałem na auta z wycieraczkami na sznurku ^^

 

 

Wracając kiedyś od teściów przed Kętami, późna jesień, wieczór ok godz. 20-21. Na poboczu stoi maluch dwóch gości debatuje, z założonymi rękami do tyłu, nad otwartą klapą silnika, obok kobieta, która rozpaczliwie macha. No cóż wypadało się zatrzymać. Zanim zdążyłem wysiąść kobieta już była przy mnie i trajkocze coś, ze maż ma niedawno prawo jazdy, kupili malucha, nie zna się, a coś się zaświeciło i mąż staną, coś się popsuło ipt. Podchodzę i pytam co jest? Okazuje się, że nagle zapaliła się kontrolka oleju, rzeczywiście silnik i komora cała uwalana olejem. Olej mają ale jak wlać ten olej przez tą dziurkę od bagnetu i pytanie

- Nie ma Pan jakiegoś lejka? ^^^^

Myślałem, że padnę ze śmiechu obok tego malczaka. Szybkie wytłumaczenie gdzie się ten olej wlewa. Widziałem po minach, że zrobiło im się strasznie głupio. ^^

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1994, Skoda 105L, trasa Łódź-Ustka. Przy wieździe do Słupska spoglądam w lusterko lewe a tam słup pary i gejzer z silnika. Szybko parking, a właściwie zatoczka dla autobusu. Cóż robić, trzeba rozebrać i sprawdzić termostat. Po jakimś czasie termostat na wierzchu, zamknięty. Sobota rano( 6.30), wolna sobota! Wygrzebałem stary używany ze skrzynki z narzędziami. Myślę jak tu sprawdzić czy działa. Znalazłem warsztat opodal( 7,30), pytam czy mogą mi sprawdzić termostat-panie, co pan, trzeba wsadzić do auta, zagrzać silnik i zobaczyć czy się otwiera. Przyjedź Pan samochodem w poniedziałek, dziś nie damy rady, hehe. No cóż obok zatoczki, w której stałem właśnie otworzyli sklep spożywczy. Poszedłem do Pani sprzedawczyni, wytłumaczyłem, że teściowa w samochodzie itd. Poprosiłem o garnek z wodą i zagotowanie mojego termostatu w nim :) . Pani się zdziwiła ale spełniła prośbę. Okazało się, że termostat się otworzył. Szybka wymiana i w drogę. Sklep spożywczy i gotowanie "zupy" na termostacie okazało się bardziej pożyteczne niż warsztat samochodowy. Termostat działał aż do sprzedaży auta.

 

1995, czy 6. VW Transporter 1,6D. Września-Łódź. W Aleksandrowie pękła linka gazu. W tym aucie( co było wcześniej opisane) silnik z tyłu, więc linka dość długa. Nie ma czasu szukać kombinować, w firmie czekają na sprzęt a już nie daleko. Szybka decyzja; na przepustnicy na pompie zawiązałem długi kawałek kabelka, który walał się po aucie, przeciągnąłem przez jakąś tajemniczą dziurkę :-> w ścianie grodziowej do kabiny, zawiązałem końcówkę na ręku i jazda. Wrażenie świetne, jakby trzymać lejce :) . Problem był tylko przy skręcaniu; w lewo przyśpieszałem, ręka do przodu i ciągnąłem za gaz, w prawo przeciwnie ręka do tyłu i zwalniałem. Wymagało to użycia sporej siły ale dojechałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lata 80-e.Passat kombi.Koło Radzymina.Niedziela i lekko popaduje.Hamuję a ty chrup z tyłu i pedał w podłodze.Rozpieracz wypadł ,zrywając szczękę hamulcową .Przy okazji wyłamał się kawał bieżni bębna.Odkręciłem przewód hamulcowy do cylinderka ,ze sreberka po czekoladzie zrobiłem kuleczkę i docisnąłem końcówką przewodu do gniazda w cylinderku.Naprawa 30 minut.Jeździłem tak chyba ze 3 tygodnie bo nie miałem czasu na porządną naprawę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tatra 815 wyskakuje tylny resor ( jarzmo zabezpieczające zdjęte do malowania :) ) zrywając elastyczny przewód hamulcowy, połowa towaru na drodze, resor wbity w drogę ( całe szczęście że gruntowa ). Szybka decyzja - lewar kolejowy, skrzynia ładunkowa do góry resor na miejsce ( trochę waży ) a przewód hamulcowy zaślepiony aluminiwa 20 groszówką. całe szczęście że było nas dwóch ale roboty było na pół dnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze ja dodam.

Moje wesele, no trochę dawno to było. Ten sam Fiat 124, w końcu do ślubu nim jechałem. :)

Gdzieś tak w drugi dzień po południu, auto z ojcem i teściem pojechało do domu po coś czego zabrakło akurat na weselu. Nie ma ich i nie ma, wreszcie obie matki zmusiły mnie żebym za nimi pojechał i zobaczył co się stało. Podjeżdżam pod dom, a tu z pod auta wystają nogi obu ojców. ;-)

Co się okazało. Pod remizą auto stało na trawniku, w trawie był jakiś drut, który owiną się na wale napędowym. Jak jechali do domu wszystko było ok, coś tam się tłukło, ale kto by się tym przejmował :). Potem jak mieli wracać cofnęli, więc wał kręcił się przeciwną stronę. Drut zaczepił najpierw o przewód hamulcowy, przewód paliwa i w końcu za linkę ręcznego i auto stanęło w poprzek na środku drogi :). Żeby je w ogóle zepchnąć spowrotem do ogródka, benzyna i płyn hamulcowy znalazły się na jezdni, trzeba było obcęgami przeciąć drut owinięty na wale i oswobodzić linkę hamulca ręcznego. Tak właśnie zastałem ojców.:) Na drugi dzień dopiero rozpoczęliśmy poszukiwania części, ale i tak skończyło się na tym, że niektóre rurki trzeba było dorobić samemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja dodam swoją opowieśc.

Miejsce: Kolonia w Nieczech, w głownych rolach Ford Transit i Renault Master. Sobotnie desczowe popołudnie w Marcu + deszcz.

Bylismy na małych wojażach i zbieralismy sie juz do powrotu do Polski gdy mój brat jadący w Masterze zakomunikował ze swieci mu sie kontrolka od ładowania, no to pech niezły pomyslelismy (dodam że podróz od początku przebiegała z przygodami) pukanie młotkiem w alternator nie pomaga, nie ma ładowania a do domu ponad 1000 km. Sobota popołudnie nie ma żadnego mechanika a w niedziele musimy byc juz w domu. Postanawiamy jechac ile sie da az nie padnie akumulator w Masterze. Na autostradzie nie mozna holowac pojazdów więc chcemy doprowadzic auto jak najblizej granicy najwyzej potem wrocimy z dobrym alternatorem. Niestety akumulator wytrzymał ok. 1,5 h trzeba było jechac na swiatłach bo zapadł zmrok. Wpadłem wtedy na pomysł, że jeżeli plusy w akumulatorach so po tej samej stronie to mozemy przełozyc z naszego transita akumulator, który jest naładowany i tak zrobilismy master odpalił, wziął nas na hol żebysmy mogli odpalic i jechalismy dalej ładując akumulator z Mastera w naszym fordzie i tak dojechalismy do wawy robiąc takie przekładki 7 razy. Doszlismy juz do takiej wprawy ze z powodzeniem mógłbym chyba w serwisie F1 sie zatrudnic :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 1986 lub 1987, głęboki PRL ze wszystkimi jego atrybutami. Jako 11 czy 12 letni gówniarz zajmuję miejsce na tylnej kanapie po lewej stronie pojazdu FSO 125p 1,5C (czyli golas totalny). Ruszamy o poranku 1.05 z domu w Warszawie w stronę Koszalina. Udaje się dojechać z Mokotowa do ul. Nowowiejskiej (czyli jakieś 5-6km) gdy samochodzi bez żadnych osztrzeżeń wyzionął ducha (samochód miał może z rok). Nie kręci, nie świecą się kontrolki, nic kompletnie. Senior zaczął poszukiwać usterki, grzebać się w kablach itp. Po 1,5 godzinie tej zabawy znalazł jakieś zwarcie :) w rejonie miejsca na radio, problem jest taki że taśmy izolacyjnej brak, czegokolwiek do zabezpieczenia też. Jako że to święto pracy możliwość zakupu potrzebnego drobiazgu zerowa.

 

W mojej książce którą wziąłem ze sobą jako zakładka znajduje się zestaw na nalepek (2 szt) na model szybowca z oznaczeniami rejestracyjnymi. Senior dokładnie tym zakleja, samochód działa, jedziemy dalej. Samochód (służbowy ojca) w firmie dotrwał do 1991 r. i z tego co wiem owe naklejki do tego momentu w nim były.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Nasza strona utrzymywana jest wyłącznie z reklam. Dlatego prosimy o wyłącznie AdBlocka w przeglądarce podczas korzystania z witryny https://megane.com.pl .

Tak, AdBlock został przeze mnie wyłączony!